Bidon, camelbak czy butelka – co wybrać w trasę?

Motocyklowa przygoda to nie tylko ryk silnika i wiatr we włosach, ale też odpowiednie przygotowanie. Jednym z kluczowych elementów długiej jazdy jest nawadnianie organizmu. No właśnie – jak to robić najlepiej? Z bidonu? Camelbaka? A może ze zwykłej szklanej butelki? Każdy ma swoje podejście, a ja dzisiaj podzielę się swoim!

Camelbak – wygoda czy problem? Wielu motocyklistów jeździ z plecakiem wyposażonym w bukłak na wodę i wężyk do picia. W teorii – genialna sprawa. Nie trzeba się zatrzymywać, wystarczy sięgnąć ustnikiem i łyk wody gotowy. Ale… no właśnie, jest kilka „ale”. Po pierwsze, higiena – ustnik wystawiony na kurz, muchy i inne przyjemności trasy to nie do końca coś, co mnie przekonuje. Jasne, są osłonki, ale mimo wszystko nie mam do tego zaufania. Po drugie – nie widzisz, ile wody jeszcze masz. Możesz się nagle zdziwić, że pusty bukłak nie da się wycisnąć. No i po trzecie nie mogę tam rozpuścić elektrolitów z wiadomych powodów.

Szklana butelka – klasyka gatunku. Dla mnie rozwiązanie jest prostsze – szklana butelka. Dlaczego? Bo przy każdym postoju mogę zrobić kilka rzeczy naraz: napić się, rozprostować kości, rzucić okiem na opony i bagaż. Poza tym, mam pełną kontrolę nad tym, ile jeszcze zostało mi płynów i czy czas uzupełnić zapasy. No i jeszcze jedno – jeśli butelka leży w kufrze czy rolbagu, to batonik jakoś zawsze sam wpadnie pod rękę. A jak wiadomo – czego nie widzimy, tego nie jemy, więc lepiej mieć wszystko pod kontrolą! 😉

Jazda w upale to wyzwanie, bo choć pęd powietrza daje nam złudne poczucie chłodu, to organizm traci wodę w zastraszającym tempie. Pot to nie tylko wilgoć, ale i minerały, które musimy uzupełniać. Dlatego warto pamiętać o elektrolitach i nie oszukiwać samego siebie – „jeszcze trochę wytrzymam” to najgorsze, co można sobie powiedzieć. Bo jak odwodnienie już dopadnie, to reakcje spadają, koncentracja leży, a przyjemność z jazdy zamienia się w walkę o przetrwanie.

Nawadnianie to jedno, ale postój ma więcej plusów. To moment, kiedy możesz ocenić swój stan – czy koszulka nie jest zbyt przepocona, czy trzeba dostosować wentylację w kurtce, a może wręcz dodać kolejną warstwę, jeśli zrobiło się chłodniej. Moja żelazna zasada? Maksymalnie godzina w siodle lub 100 km i przerwa. Przy okazji można też rzucić okiem na stan motocykla, sprawdzić bagaż i po prostu chwilę odsapnąć.

Co wybrać?

Camelbak? Jeśli lubisz i Ci pasuje – czemu nie! Bidon? Też dobry wybór, choć dla mnie mniej praktyczny. Butelka? Moje rozwiązanie numer jeden – daje mi kontrolę nad ilością płynów i wymusza regularne przerwy. Najważniejsze, żebyś znalazł swój sposób i pamiętał, że nawadnianie to nie opcja, a konieczność.

Do zobaczenia na trasie! Mazury czekają.

Możliwość komentowania została wyłączona.