Mazury to idealne miejsce na motocyklową przygodę: kręte drogi, lasy, jeziora i klimatyczne wsie. Ale właśnie tu — wśród pięknych widoków — najłatwiej popełnić kilka błędów, zwłaszcza jeśli dopiero zaczynasz motocyklowe wyprawy. Ten wpis to efekt obserwacji z tras i rozmów z motocyklistami – ku przestrodze, ale i z przymrużeniem oka 😉
Zabieramy za dużo bagażu
Sakwy wypchane po brzegi? Czajnik turystyczny, 5 par butów i „na wszelki wypadek” wszystko? Zamiast podróży marzeń robi się jazda z nadbagażem. Im mniej wozisz, tym więcej frajdy z jazdy. Mazury to nie Syberia – tam naprawdę są sklepy.
Łączność za wszelką cenę
Dwa telefony, tablet, laptop, powerbanki, ładowarki, lokalizatory GPS, live trackery… a może jeszcze Wi-Fi z drona? Spokojnie. Mazury to nie Afryka 😉 Trochę odcięcia od świata to właśnie urok takich wypraw. Zamiast gapić się w ekran – popatrz na jezioro.
Niedopasowana trasa do umiejętności
Kiedyś każdy zaczynał. Ale jeśli świeżo po zdanym prawku pchasz się w żwirowe serpentyny albo zjeżdżasz do leśnego pensjonatu stromym zjazdem – może się skończyć niepotrzebnym stresem. Trasa powinna dawać przyjemność, nie wyzwanie jak na egzaminie.
Sztywne trzymanie się planu
„Mamy zaplanowane 287 km i nocleg o 18:00 – nie ma odchyleń!” A gdzie miejsce na spontaniczne zwiedzanie, zatrzymanie się przy zapomnianej mazurskiej kapliczce czy szybkie ognisko nad jeziorem? W trasie czasem warto się zgubić.
Parcie na metę
„Jeszcze 100 km i jesteśmy. Dawaj, nie zatrzymujemy się.” Efekt? Bolące plecy, przemęczenie, brak radości z jazdy. Trasa to nie wyścig. Lepiej zatrzymać się na lody w małej lokalnej wiejskiej lodziarni niż dojechać 2h wcześniej, ale bez uśmiechu.
Zły ubiór na trasę
Jeansy, koszulka i adidasy – bo „gorąco było”. Do pierwszego deszczu. Albo komarów. Albo spotkania ze żwirem. Komfort jazdy to nie tylko bezpieczeństwo, ale też samopoczucie. Mokre dżinsy po burzy to przepis na zły humor (i przeziębienie).
Albo warsztat, albo nic
To klasyka. Nowy motocykl, pierwsze wyprawy – i zamiast cieszyć się trasą, podsłuchujesz silnik, analizujesz każde drgnięcie zawieszenia. Luz! Jeśli coś się zepsuje, usłyszysz. Na razie – patrz na krajobrazy, a nie liczysz obroty w głowie.
Niepilnowanie poziomu paliwa
Na głównych drogach problemu raczej nie ma, ale jeśli zboczysz z trasy i trafisz na mazurskie bezdroża, to liczba stacji benzynowych drastycznie maleje. Wtedy zaczyna się kombinowanie. Na szczęście motocykle nie jeżdżą na paliwo rakietowe – w ostateczności da się odkupić parę litrów od kogoś z kosiarką :). Warto mieć ze sobą zapas – choćby 2 litry w poręcznym kanistrze. Mały ciężar, a spokój gwarantowany.
Brak gotówki w kieszeni.
Choć dziś większość płatności odbywa się kartą czy telefonem, to w małych miejscowościach bywa z tym różnie. Nie wszystkie stacje paliw, sklepy czy punkty usługowe akceptują płatności bezgotówkowe. Dlatego warto mieć przy sobie trochę kasiory – na nieprzewidziane wydatki, drobne zakupy czy opłatę za parking.
Mazury potrafią oczarować, ale też zaskoczyć. Na motocyklu uczymy się z każdą wyprawą – o sobie, maszynie i trasie. Nie chodzi o to, żeby nigdy nie popełniać błędów – ale żeby się z nich śmiać i następnym razem zabrać mniej rzeczy, więcej luzu i… dobrą kurtkę przeciwdeszczową 😉
Chcesz się podzielić własnym błędem z pierwszych tras? Daj znać w komentarzu – zrobimy z tego kolejny wpis!